SLOW LIFE



Niechęć do fastfoodowego stylu życia narastała w wielu kręgach społeczeństw Europy Zachodniej, USA czy Japonii od wielu lat. Zalew dostarczanych do domu “chińczyków”, pizzy, sprzedawanego w biegu, bezpośrednio z okienka hamburgera, nieprzebrane ilości butelek win bez żadnego wyrazu przewalających się po supermarketowych półkach, kolorowych wędlin smakujących jak wióry, miliardy
maili w jednej chwili pędzących w sieci internetowej, ludzie biegnący do i z pracy itp. itd. - prędkość stała się zasadą obowiązującą.

Powszechnie obowiązujący dyktat zrób to szybciej, zrodził jednak na całe szczęście, anty - dyktat.

Każda akcja powoduje reakcję – tego nie trzeba udowadniać.

Siłą rzeczy musiały powstać więc działania biegunowo różne, a więc już nie fast life tylko slow life. Ruchy te są dużo szersze niż by się nam z początku zdawało, bowiem to już nie tylko slow ford zamiast fast food. W błyskawicznym tempie powstają : slow shopping, slow travel, slow design czy slow university etc.

Skoro opisywana reakcja jest aż do tego stopnia dynamiczna na całym świecie, niezbicie świadczy to o “głodzie” na podobny styl życia wśród większości społeczności.
Pęd życia przenosi się także na sferę konsumpcji. Ludzie coraz częściej spożywają w biegu. Gorąca kanapka w barze na rogu, dania odgrzewane w mikrofalówce stają się codzienną codziennością. Nie mamy czasu delektować się posiłkiem, nie dbamy o jakość pożywienia. A przecież od tego, jak się odżywiamy, zależy nasze zdrowie i kondycja. Stąd problem nadwagi i otyłości oraz gwałtowny wzrost liczby osób cierpiących na choroby cywilizacyjne. Jesteśmy niewolnikami prędkości i wszyscy ulegliśmy podstępnemu wirusowi, jakim jest szybkie życie (fast life), które burzy nasze przyzwyczajenia, zakłóca naszą prywatność w domach i zmusza nas do objadania się fast food'ami.

Fast food
przynosi ogromne zyski. Na całym świecie. A tam, gdzie są ogromne zyski, tam są ogromne pieniądze, a tam gdzie są ogromne pieniądze, to one grają pierwsze skrzypce, a dopiero później wysoka jakość i personalizacja produktu. Tak jak przy produkcji supermarketowych win, tak i tutaj, producenci odpowiadają na imperatywy wielkich sieci handlowych, takie jak standaryzacja i uniformizacja gustów i smaków. Dzisiaj ujednolicenie nie tylko widać w sposobie ubierania się, kreacji identycznych modeli samochodowych dla mieszkańca czy to Seattle czy to Otwocka, podobnych kursów i form myślenia na uniwersytetach.

Globalna standaryzacja chyba najbardziej wyczuwalna jest jednak………na talerzu.

Bezpośrednim impulsem, a może raczej kroplą, która przelała miarę było otwarcie w roku 1986 r. Mc Donald's, u stóp Schodów Hiszpańskich, w samym sercu, kolebki naszej cywilizacji, wiecznego miasta, Rzymu. A skoro, i tak wszystkie drogi tam prowadzą, to musiało, właśnie tutaj dojść do zderzenia, czy też starcia tych dwóch filozofii, czy raczej stylów życia.

Za założyciela ruchu uważa się włoskiego dziennikarza i architekta Carlo Petrini. Trudno się dziwić, iż to właśnie on stał się ojcem SlowFood, skoro pochodzi z miasteczka Bra, na północy Włoch, słynnego ze swoich wspaniałych win, białych trufli, serów i genialnie wprost przyrządzanej wołowiny.

Może też impulsem dla sympatycznego Włocha, jest styl życia w Bar, o którym to mieszkańcy powiadają krótko:

życie tutaj płynie wolno i leniwie,
ale za to bardzo przyjemnie...